środa, 22 października 2014

Yashica 35 Electro


Po pierwsze to kawałek metalu, aparat waży swoje. Ta masa jest bardzo elegancka i mógłbym ją postawić na półce, ale nie mam takiej półki. Trzymam ją w etui, a to zaś w plecaku. Zdjęcia przedstawiają mój egzemplarz. To, co ma srebrny kolor to metal - nie plastik!
Ale miałem pisać o robieniu zdjęć! To aparat celownikowy, tzn. patrzy się w okienko którego koniec znajduje się gdzie indziej niż obiektyw. Plusem jest to, że cały czas widać kadr oraz nie ma lustra, które hałasuje. W efekcie ma się poczucie bycia niesłyszalnym przez otoczenie (wrażenie...) co przekłada się na odwagę. Przyznaję, często nie robiłem zdjęcia na ulicy lękając się o reakcje fotografowanej osoby itd. Z tym aparatem ten lęk znika. Może to dzięki świadomości, że paru niezłych gości robiło tak zdjęcia podobnym aparatem?
Aparat jest wygodny w użyciu, choć sam ustawia się jedynie czas. Samemu trzeba pokręcić pierścieniem ostrości oraz przesłony. To ustawiona przesłona decyduje o czasie otwarcia migawki. Ma to swoje plusy, niestety nie można ustawić obu tych wartości oddzielnie. W efekcie korekcję ekspozycji (o ile się używa slajdów) można nanosić jedynie zmieniając ustawienie czułości filmu, co nie jest zbyt łatwe w rękawiczkach. Kręcąc ostatnim pierścieniem można ustawić pracę migawki na B, Auto (czyli opisany wyżej dobór czasu do przesłony) oraz flesz, czyli 1/30 - dla synchronizacji ze starymi fleszami, podobno można pracować na wszystkich czasach z fleszem - muszę to sprawdzić. Warto wspomnieć o zupełnie nieprzydatnym ozdobniku w postaci symboli słoneczka, chmurki oraz okna na pierścieniu przesłon. Małe, ale cieszy.


Inną ciekawostką jest sposób, w jaki aparat komunikuje się z użytkownikiem. Na dolnym zdjęciu widać pośrodku korpusu dwie lampki: SLOW i OVER. Dublują one strzałki z wizjera (nie mam zdjęcia). Żółta informuje, że czas wynosi 1/30 lub mniej i warto pokręcić pierścieniem przesłony by wpuścić więcej światła - kierunek pokrywa się z żółtą strzałką na pierścieniu koło 16. Można zrobić zdjęcie, ale będzie poruszone. Zapalenie się czerwonej to znak, że przekroczyliśmy 1/500 i zdjęcie będzie prześwietlone. Analogiczna strzałka znajduje się przy 1.7. To logiczne rozwiązanie, choć mało precyzyjne. Co ciekawe, wpierw światłomierz sprawdza czy nie zapalić czerwonej, a wciskając głębiej spust czy żółtej! Dopiero dość głębokie naduszenie spustu wyzwala migawkę.
Zdjęcia robi obiektyw (co wbrew pozorom nie jest takie oczywiste). W Yashice jest to niewymienny Yashinon 45m 1:1.7. Te cyferki mówią, że to jasna, standardowa bestia! Nie bawiłem się w porównania ze standardem Zeissa (szkoda mi filmu), efekty są bardzo dobre. Widać to na obrazie rzuconym ścianie, nie w paruset pikselach :) Można wkręcić filtr o średnicy 55mm, osłonę przeciwsłoneczną już niekoniecznie - wchodzi w okienko celownika.
Niedawno samodzielnie przeczyściłem dalmierz, obraz w nim jest znacznie wyraźniejszy! Teraz jeszcze przede mną wymiana kondensatora, bo aparat źle pracuje na czasach dłuższych niż 1/30... Wszystko przez listę dyskusyjną pl.rec.foto, gdzie naprawa Yashiki była ostatnio tematem dyskusji.
Ponieważ oryginalne baterie o napięciu 5.6V nie są już produkowane, trzeba używać zamienników. W moim aparacie siedzi jedna bateria 123 i jedna CR 1/3N, obie o napięciu 3V. Plusy skierowane są ku dołowi aparatu!
Czy mogąc na bezludną wyspę wziąć tylko jeden aparat wziąłbym akurat ten? Nie, ograniczona kontrola ekspozycji oraz szacunek dla 85mm każe mi wybrać lustrzankę. Ale do włóczenia się po ulicy jest w sam raz.

PS: Tekst napisałem parę lat temu, ale przepadł... Znalazłem, wkleiłem. W międzyczasie aparat przepadł u niefrasobliwego ex-kolegi. Szkoda, bo to aparat z duszą, choć dość specyficzny w obsłudze.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Trójkąt tu, trójkąt tam

Dłuuuga przerwa... Cóż, na blogu zamieszczam tylko wybrane zdjęcia, praktycznie bez ludzi - a takich robię dość niewiele. Zwykle fotografuję bardziej lub mniej bliskie mi osoby i generalnie nie upubliczniam tych ujęć tutaj. Czasem jednak próbuję czegoś innego :)
Późną zimą odwiedziłem okolice Bałtowa, gdzie zwiedziłem m.in. ciekawy jar ze śladami dinozaurów. Słońce już powoli opuszczało wąwóz, ale udało mi się złożyć kilka kadrów. Ciągnie mnie teraz do ciemni, oj ciągnie...




Tak naprawdę to mam jednak kłopot z podobnymi kadrami. Staram się znaleźć interesujące kompozycje, światło - ale czegoś mi brakuje. Bo czy taki zdjęcie jak niżej, nie jest ciekawsze?


Hmm....

sobota, 17 maja 2014

sobota, 10 maja 2014

Jak zrobić tęczę?

Najpierw weź trochę wody i znajdź miejsce, gdzie możesz ją wylać...


Upewnij się, że na dole jest naprawdę mokro...


Dla efektu dodaj statek - i gotowe :)


Niagara. Cud natury i kropka.

wtorek, 6 maja 2014

Kiedy odłożyć aparat?


Na przykład wtedy. I nie dlatego, że zachód słońca okupuje od dawna top-wszechczasu kiczu. Nie wiał też wiatr z piaskiem, który mógłby coś uszkodzić. Powód był zupełnie inny.
Po przejechaniu samochodem prawie trzech tysięcy kilometrów po różnych mniej lub bardziej pustynnych stanach dotarliśmy na wybrzeże Pacyfiku. Niemal 10 tysięcy kilometrów od domu... A ja robiłem zdjęcia zamiast po prostu wejść na bosaka do wody.
Bo przecież wieczorem tu wrócimy... Bo przecież jeszcze kilka dni będziemy na wybrzeżu...
Ale wieczorem oglądaliśmy szopy pracze grasujące koło motelu. A później takiej plaży już nie spotkaliśmy, ocean oglądając głównie z poziomu mniejszej lub większej drogi...
Czasem lepiej odłożyć aparat.